W poprzednim rozdziale:
W tym samym momencie dobiegła do nasz reszta.
- Wie ktoś coś? - zapytała Anges. Harry wskazał na mnie palcem.
- Potrzebujemy się dostać na wyspę. - kiwnęłam głową. - i musimy się niestety, ale przygotować na niegrzeczne syrenki...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
OCZAMI ANGES
- Jak się tam dostaniemy? - podrapałam się po głowie. - Od tak nie wyrośnie nam ogon.
Zaczęłam się rozglądać. Podeszłam do portu rozglądając się za łódkami. W oddali zauważyłam faceta siedzącego przy łodzi. Podbiegłam do niego.
- Przepraszam pana... - zapytałam. - Czy ma pan może chwilkę?
Starszy spojrzał na mnie. Miał coś na oko 50 lat.
- A w czym mogę Ci pomóc wilkołaku? - uśmiechnął się. Prychnęłam. Aż tak ode mnie jedzie?
- Potrzebuję się dostać na wyspę syren...
- Wiesz czym to drogie dziecko grozi? - zdenerwował się. - Jeżeli staniesz na ich wyspie , cała zgraja na was ruszy.
- A wie pan może jak się przed nimi bronić? - powiedziałam.

- Mógłby nas pan tam wziąć? Błagam potrzebujemy się tam dostać. - błagałam.
- Dobrze. - westchnął. - Ale macie się mnie słuchać. Jeden zły ruch i po nas.
- Proszę poczekać! - zawołałam. - Idę po resztę mojej paczki.
Pobiegłam ile sił w nogach po resztę. Zabraliśmy rzeczy i skierowaliśmy się w stronę łodzi.
- Mam nadzieję, że syreny nie wciągają pod wodę... - przeraził się Malik. - Boję się wody.
- Niestety mój chłopcze jeżeli ulegniesz wciągną. - zaśmiał się starzeć. - Jestem Mike moje dzieci. Mam nadzieję , że podróż będzie szybka i korzystna dla nas.
Usiadłam obok Lou. Wtuliłam się w niego.
- Kocham Cię. - szepnął mi na ucho. Zachichotałam. W ciszy wyruszyliśmy w stronę wyspy. Zastanawiałam się jak one wyglądają.
- Nie wiem czy dobrym pomysłem było zabieranie mężczyzn na tą wyspę. - odezwał się Mike. - Mogą zapłacić życiem za tą wyprawę.
- A gotówki nie przyjmują? - zaśmiał się Zayn. Perrie uderzyła go w ramię.
- Patrzcie widać wyspę. - oświadczył Lou. Rzeczywiście. Skały dookoła wyspy były zajęte przez cudne istoty zwane syrenami.
- Jak przybiję do plaży, one podejdą. - oświadczył starzec. - Nie wiem co zamierzacie zrobić, ale drogi powrotnej wam nie mogę załatwić.
- Myślałam, że to bilet w dwie strony! - krzyknęłam zezłoszczona. - Jak niby mamy się wydostać z tej wyspy?
- To już nie mój problem. - uśmiechnął się. Dopłynęliśmy do brzegu i nagle starzec się rozpłynął.
- An.. - Sel się przestraszyła.
- Tak to był duch. - westchnęłam.Kurwa mać. Pierdolone zjawy. Wyszłam z łódki żeby przyciągnąć ją na sam brzeg. Syreny się nam uważnie przyglądały, a jak ujrzały chłopców podeszły do nas.
- Rozejść się dać mi ego mulata. - podeszła naga syrena do mnie. Spojrzałam na nią z góry. Splunęłam jej w twarz i zawarczałam.
- Śmierdzisz. Posuń się albo ja posunę Ciebie. - mruknęła.
Robiło ich się coraz więcej.
- Harry ogień... - szepnęłam. - Szybko.
Syreny się zaśmiały. Irytowały mnie strasznie. Dopiero teraz zauważyłam że było ich około 10 może więcej.
- Mrau tygrysku. - jedna podeszła do Lou i musnęła ustami jego szyję. Louis stał jak wryty i nie wiedział co zrobić. Niech nie patrzą im w oczy...
- Nie patrzcie im w oczy! - krzyknęłam i nagle syreny rzuciły się na nas. Sprawdźmy czy to mit czy prawda. Zmieniłam się w wilka odrzucając 3 syreny z siebie na bok. Istoty widząc wilka zaczęły biec do wody i krzyczeć. Syreni krzyk boli i unieruchamia, dlatego szybko zatkałam sobie uszy łapami. Widziałam, że wszystko zrobili dokładnie to samo. Leżeliśmy tak jeszcze przez dobre 10 minut nasłuchując wycia syren i ich lamentów.
- Kochanie możesz już wstać. - Lou podrapał mnie po łbie. Spojrzałam na niego zmieniając się w człowieka.
- Poszło łatwiej niż myślałam. - westchnęła Perrie. Tak. Miałam to samo w głowie. Musi być jaki haczyk w tej jaskini.
Po tym incydencie na plaży, postanowiliśmy wyruszyć wgłąb wyspy. Las był bardzo przyjemny chociaż okrywał go mrok. Było duszno i za gorąco jak dla wilków. Anges, Harry i Lou musieli zdjąć z siebie koszulki bo byli cali spoceni po 20 minutowej przechadzce.
- Nie wiem czy dobrym pomysłem było zabieranie mężczyzn na tą wyspę. - odezwał się Mike. - Mogą zapłacić życiem za tą wyprawę.
- A gotówki nie przyjmują? - zaśmiał się Zayn. Perrie uderzyła go w ramię.
- Patrzcie widać wyspę. - oświadczył Lou. Rzeczywiście. Skały dookoła wyspy były zajęte przez cudne istoty zwane syrenami.
- Jak przybiję do plaży, one podejdą. - oświadczył starzec. - Nie wiem co zamierzacie zrobić, ale drogi powrotnej wam nie mogę załatwić.
- Myślałam, że to bilet w dwie strony! - krzyknęłam zezłoszczona. - Jak niby mamy się wydostać z tej wyspy?
- To już nie mój problem. - uśmiechnął się. Dopłynęliśmy do brzegu i nagle starzec się rozpłynął.
- An.. - Sel się przestraszyła.
- Tak to był duch. - westchnęłam.Kurwa mać. Pierdolone zjawy. Wyszłam z łódki żeby przyciągnąć ją na sam brzeg. Syreny się nam uważnie przyglądały, a jak ujrzały chłopców podeszły do nas.
- Rozejść się dać mi ego mulata. - podeszła naga syrena do mnie. Spojrzałam na nią z góry. Splunęłam jej w twarz i zawarczałam.
- Śmierdzisz. Posuń się albo ja posunę Ciebie. - mruknęła.
Robiło ich się coraz więcej.
- Harry ogień... - szepnęłam. - Szybko.
Syreny się zaśmiały. Irytowały mnie strasznie. Dopiero teraz zauważyłam że było ich około 10 może więcej.
- Mrau tygrysku. - jedna podeszła do Lou i musnęła ustami jego szyję. Louis stał jak wryty i nie wiedział co zrobić. Niech nie patrzą im w oczy...
- Nie patrzcie im w oczy! - krzyknęłam i nagle syreny rzuciły się na nas. Sprawdźmy czy to mit czy prawda. Zmieniłam się w wilka odrzucając 3 syreny z siebie na bok. Istoty widząc wilka zaczęły biec do wody i krzyczeć. Syreni krzyk boli i unieruchamia, dlatego szybko zatkałam sobie uszy łapami. Widziałam, że wszystko zrobili dokładnie to samo. Leżeliśmy tak jeszcze przez dobre 10 minut nasłuchując wycia syren i ich lamentów.
- Kochanie możesz już wstać. - Lou podrapał mnie po łbie. Spojrzałam na niego zmieniając się w człowieka.
- Poszło łatwiej niż myślałam. - westchnęła Perrie. Tak. Miałam to samo w głowie. Musi być jaki haczyk w tej jaskini.
OCZAMI SELENY

- Mamy jakieś namiary na tą jaskinie? - zapytał Zayn. Pokręciłam przecząco głową. Cały czas trzymając oko na resztę rozglądałam się po lesie.
- Może wejdę na jakieś drzewo i z góry będę mogła wypatrzeć jaskinie ? - zapytałam.
- Ja mogę wzlecieć jako ptak. - wtrąciła Perrie.
- To leć. - machnęłam ręką. Pezz poleciała w górę, a ja w tym czasie poczułam usta na moim karku.
- Hazza nie teraz. - zaśmiałam się.
- Czemu... - zamruczał. - Nie chcesz w lesie?
- Opanuj się człowieku Cam umiera. - pomachałam mu dłonią przy twarzy.
- An, Sel! - wrzasnęła Perrie. Podbiegła do nas przestraszona. Odsunęłam się dotykając jej ramion.
- Znalazłam jaskinię, ale nie wejdziemy tam tak łatwo...
____________________________________________
Witam. Tak to ja z nowym rozdziałem :) Dziwne wiem xd Mam nadzieję, że się podoba =)
RiDa

